oddycham głęboko, spokojnie
za ścianą Rzeczywistości nie ma miejsca na panikę
dotykam lekko granic Jej muru
całuję ustami to przeklęte Nic
"ja" z umysłem wariatki
bez składu sklejam wyjątki od reguł
krążę w zamyśleniu nad wiecznym „nic nie jest prawdą”
w świecie, w którym łatwo żyje się twardą ręką
unoszę się wiedząc, że każda maska musi opaść
lawina, która zrywa się cicho
groźniejsza bywa od szaleństw piorunów